Pozorny bezsens darów
Ale, jak mówi przysłowie: „Nie godzi się dawać i odbierać".
Sprzecznością byłoby pragnąć być jednocześnie nieograniczonym i ograniczonym; rezultat tego jest komiczny. Z punktu widzenia ekonomii ogólnej dar nic nie znaczy; marnotrawstwo istnieje jedynie dla dawcy.
Co więcej, okazuje się, że ten ostatni stracił tylko pozornie. Nie tylko ma nad obdarowanym władzę, jaką uzyskał dzięki aktowi darowania, lecz w dodatku adresat daru powinien unicestwić tę władzę, rewanżując się swoim darem. Rywalizacja wymusza zwrot w postaci daru nawet większego niż otrzymany — aby się w pełni zrewanżować, obdarowany musi się nie tylko wyzwolić, lecz oprócz tego także narzucić „władzę daru" swemu rywalowi. W tym sensie podarunki należy oddawać z naddatkiem. Zatem dar jest przeciwieństwem tego, czym się wydawał: dawać oznacza w oczywisty sposób, że się traci, lecz jak widać strata przynosi korzyści temu, kto ją poniósł.
Prawdę mówiąc, ten aspekt zakrawającej na kpiny sprzeczności, jaka tkwi w potlaczu, jest mylący. Pierwszy dawca ponosi pozorny zysk wynikający z różnicy miedzy prezentami ofiarowanymi przez siebie a tymi, które w zamian otrzymuje. Tylko ten, który oddaje, ma poczucie, że nabywa — władzę — i że zwycięża. Albowiem, jak powiedziałem, w istocie ideałem byłoby, gdyby nie dało się zwrócić potlaczu. Korzyść nie jest w żaden sposób związana z chęcią zysku. Przeciwnie, uzyskanie jej zachęca — i zmusza — do tego, by dać więcej, albowiem koniecznością staje się uwolnienie od zobowiązania, jakie wynika z otrzymania daru.
[Georges Bataille, Część Przeklęta, Ekonomia na miarę wszechświata. Granica użytecznego, tłum. Krzysztof Jarosz, Wydawnictwo KR, Warszawa 2002, s. 79-80].
$
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz